Wybuch wojny
Tragiczny wrzesień 1939 w mojej pamięci. Tyle lat upłynęło od tej daty, a wspomnienia są wciąż tak żywe. Wojna. Straszne słowo, takie krótkie, a mieszczące w sobie ogrom nieszczęść, tragedii, wylanej krwi i łez. Co znaczyło ono dla nas, dzieci? Jego tragizm poznawaliśmy na własnej skórze.
Pamiętam doskonale dzień 1-go września. My, dzieci, przejęte rozpoczęciem roku szkolnego, od jakiegoś czasu żyliśmy już szkołą, nauką. Tymczasem zamiast uroczystości szkolnych rozpoczęły się bombardowania. Pierwszy, chyba rozpoznawczy nalot o 540. Powyskakiwaliśmy z łóżek. Samoloty, zda się tuż nad dachami, okropny huk, przerażenie. Groza padła na wszystkich – jedni krzyczeli „wojna, wojna”, inni woleli wmawiać sobie, że to tylko manewry, choć na skrzydłach samolotów widoczne były czarne krzyże, tzw. „krojce”. Następny nalot, w pół godziny po pierwszym, nie był już paradą. Posypały się bomby, i to gęsto. Ludzie, przerażeni i zdezorientowani, nie wiedzieli, co czynić. Na mojej ulicy Krakowskiej nikt nie miał radia i dopiero po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że Niemiec napadł na naszą Ojczyzną.