Edycję pamiętnika przygotował:
Andrzej Słoma
Augustów 2009 r.
PCK
Wrzesień 1939. Piękne lato. Mobilizacja trwa. Właśnie zaniosłam kartę mobilizacyjną Izydorowi – mężowi Heli – który po drugiej stronie Necka, koło cmentarza, w lasku nad jeziorem przyjmował konie dla wojska od chłopów. Komisja siedziała wokół stołu pełnego papierzysk, a obok tłoczyli się gospodarze ze swymi szkapami. Słońce było już nad „Gołą Zośką”, prażyło jeszcze i oślepiało. Na przystani pusto, tylko osierocone łodzie stały rządkiem zacumowane z kikutami sterczących masztów. Zaledwie kilka dni temu było tu gwarno i wesoło. Po drodze poszłam do mojej koleżanki Lucyny żeby się umówić w bardzo pilnej, „patriotycznej” sprawie. Lucyna mieszkała na mojej ulicy t.j. na Nowowiejskiej. Jeszcze w sierpniu chodziłyśmy na kurs przeciwlotniczy, gdzie uczono nas obchodzenia się z maską, opatrunkami itp. Była akurat w domu, więc postanowiłyśmy działać. Idziemy do starostwa. W drzwiach wejściowych – woźny. Długi korytarz, w korytarzu chodnik koloru bordo. Przechodzi jakiś starszy człowiek. Mówimy że chcemy się zgłosić do Polskiej Służby Kobiet. Nie. Takich jak my nie przyjmują. Za smarkate. Kazał nam iść do domu. Nie dałyśmy za wygraną. Idziemy do magistratu. Tu dość opryskliwie poinformowano nas, że możemy kopać okopy ale trzeba mieć własne łopaty. Idziemy za miasto. Jest trochę ludzi, przeważnie kobiety, starsi mężczyźni, trochę młodzieży. Kilku żołnierzy pilnuje porządku…