27 października 2007 | Danuta Kaszlej
Obława Augustowska i pamięć o niej
 

Podczas siódmej sesji Klubu Historycznego im. Armii Krajowej w Augustowie, w dniu 25 października 2007 r., Zbigniew Kaszlej wygłosił referat wprowadzający w problematykę przeprowadzonej w lipcu 1945 r. pacyfikacji

Obława Augustowska i pamięć o niej

Był lipiec 1945 r. Wojska sowieckie otoczyły rejon Puszczy Augustowskiej oraz przylegające do niej tereny powiatu augustowskiego, suwalskiego i części sokólskiego. Mniej wiemy o zasięgu tej pacyfikacji na wschód od linii Curzona – na terenie Litwy i Białorusi. Przez ponad dwa tygodnie wojska wewnętrzne NKWD oraz powracające z frontu oddziały Armii Czerwonej przeczesywały ten obszar, aresztując tysiące osób. „Szli tyralierą. Skrupulatnie przetrząsali zagajniki i zarośla. Zabierali ludzi z łąk, wyganiali
z chałup. Jednych aresztowano, bo na listach sporządzonych przez konfidentów figurowali jako członkowie AK. O losie innych decydował przypadek.(…) Gdy kogoś nie zastali w domu, brali innego. Żeby się zgadzała liczba.”
(cyt. za I. Sewastianowicz, S. Kulikowski, Nie tylko Katyń.). Według raportu z 26 lipca 1945 r. Aleksandra Kuczyńskiego, kierownika PUBP w Augustowie, w samym powiecie augustowskim od 10 do 25 lipca 1945 r. aresztowano 1878 osób. Wśród zatrzymanych byli 15-letni chłopcy i 70-cioletni staruszkowie, były też kobiety.  Stawiano im zarzut przynależności do Armii Krajowej, bądź współpracy z niepodległościową partyzantką. Po brutalnych przesłuchaniach część osób zwalniano, część kierowano do dalszego śledztwa. Około 600 aresztowanych, wyselekcjonowanych przez radziecki kontrwywiad, zaginęło bez śladu. W ostatnich dniach lipca 1945 r. wywieziono ich w nieznanym kierunku i do dziś rodziny apelują: Pomóżcie nam odnaleźć groby naszych bliskich!

Kluczowa wydaje się odpowiedź na pytanie dlaczego w lipcu 1945 r. mieszkańcy naszego regionu doświadczyli tak brutalnej pacyfikacji z użyciem – jak się szacuje nawet 45000 żołnierzy Armii Czerwonej? Przecież było to już w dwa miesiące po zakończeniu działań wojennych w Europie!

Pacyfikacja ta miała dwa cele równie ważne z punktu widzenia interesów sowietów oraz zainstalowanych przez nich w Polsce władz komunistycznych.

Po pierwsze – była odpowiedzią na intensywną działalność Armii Krajowej Obywateli – powołanej rozkazem Komendanta Okręgu AK Białystok, ppłk Władysława Liniarskiego „Mścisława” w miejsce rozwiązanej w styczniu 1945 r. Armii Krajowej. Wiosną 1945 r., po odejściu z terenu powiatu augustowskiego i suwalskiego wojsk frontowych, odpowiedzialność za utrzymanie kontroli nad tym terenem spoczywała na formacjach milicyjno-wojskowych PKWN.

Dysponując szczupłymi siłami – w powiecie augustowskim było to około 200 funkcjonariuszy MO i PUBP – przy braku wsparcia ze strony sowieckiej i niechęci miejscowej ludności, władze PKWN znalazły się od początku w defensywie. W Augustowie już w marcu nie potrafiły wyegzekwować wprowadzanych zarządzeń, a w kwietniu – na skutek akcji dywersyjnych patroli i oddziałów samoobrony AKO – utraciły kontrolę nad powiatem.

Do końca kwietnia samoobrona AKO rozbiła 6 z 7 funkcjonujących dotychczas posterunków milicji. Wywiad AKO informował, że do 25 kwietnia z Komendy Powiatowej zdezerterowało 42 funkcjonariuszy MO. Przestały działać urzędy gminne. Intensywna działalność AKO doprowadziła do rozkładu powiatowej administracji i aparatu bezpieczeństwa. Było to możliwe dzięki postawie miejscowej ludności, która do nowej władzy odnosiła się wrogo i popierała walkę o niepodległość  prowadzoną przez AK-AKO. Mjr Wasilenko sowiecki „doradca”, wykrzykiwał na wiecu w Augustowie: „Nie podoba się wam sukinsyny rząd lubelski, wy wszyscy jesteście bandytami z AK. Jeżeli was nie uspokoi wojsko polskie sprowadzimy 18 milionową armię sowiecką, która nauczy was rozumu i zaprowadzi u was porządek.” (cyt. za J. Szlaszyński, Dzieje lipcowej obławy) Ze źródeł wytworzonych po obu stronach barykady widać wyraźnie, że „rodzime” władze komunistyczne nie utrzymałyby się w terenie bez oparcia sił sowieckich. Ich bezradność doprowadziła do przejęcia przez stronę sowiecką zadania zlikwidowania konspiracji niepodległościowej w powiecie augustowskim i suwalskim, gdzie sytuacja była podobna. Chodziło też o zabezpieczenie drożności szlaków komunikacyjnych pomiędzy okupowanymi ziemiami a Związkiem Sowieckim. Prawdopodobnie w maju zapadła decyzja o przygotowaniu jednej, zakrojonej na olbrzymią skalę operacji pacyfikacyjnej przy użyciu armii sowieckiej. Ta odsłona dramatu to właśnie Obława Augustowska.

Już w końcu maja 1945 r. nastąpiło wyraźne nasilenie na naszym terenie działań operacyjnych coraz liczniejszych wojsk wewnętrznych i pogranicznych NKWD. 20 maja wykonały one wraz z żołnierzami KBW i augustowskiego PUBP najbardziej spektakularną akcję, organizując obławę na ludność zgromadzoną licznie na corocznym odpuście w Studzienicznej w święto Zesłania Ducha Świętego. Żołnierze NKWD zdemolowali ołtarz
z cudownym obrazem Matki Boskiej, dokonano aresztowań w Studzienicznej, Suchej Rzeczce, Gorczycy, Płaskiej, a następnego dnia w Augustowie.

Działania te wstrząsnęły mieszkańcami Augustowszczyzny, były przedtaktem do lipcowej pacyfikacji i dobrze się przysłużyły realizacji jej pozamilitarnego celu.

Drugim bowiem celem obławy – równie ważnym jak rozbicie poakowskiej partyzantki – było sterroryzowanie i zastraszenie miejscowej ludności. Nie było Kundy z Jamin to wzięto Edwarda Kundę z Jaziewa – słyszymy w jednej z relacji utrwalonej w 1987 r. przez Jacka Petryckiego w filmie dokumentalnym „A może o tym nie można mówić?„.

Znaczny procent zaginionych to osoby nie związane z konspiracją – potęgować miało to przekonanie o wszechmocy i bezkarności nowych władz – panów życia i śmierci i beznadziejności oporu wobec nich.

Lipcowa pacyfikacja była niewątpliwie pokazem siły i bezprawia – czy jednak stawiane jej cele zostały osiągnięte? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Rozbite zostały struktury AKO, choć ocaleli dowódcy obu  obwodów AK-AKO: suwalskiego i augustowskiego, jednak jako zdekonspirowani opuścili teren dotychczasowej działalności.

Uratowali się żołnierze tych oddziałów i patroli samoobrony, które –
w obliczu obławy – zostały rozwiązane, bądź wyprowadzone na teren Prus Wschodnich. Jeden z nich – Tadeusz Zięcina  relacjonuje: „Jak wojska przyszły robić obławę, to nas wyprowadzono na Prusy Wschodnie. Około setki nas wyprowadzili ze 130, którzy stali między Wrotkami a Kopcem (…) to było 9 lipca. Łącznicy meldowali: Wycofujcie się bo ruskie was otaczają! Wg rozkazu, kto chciał – mógł zostać. Może ze trzydziestu zostało, a nas około setki wyprowadzili. Pierwsza noc do Netty, przez kanał, przeszliśmy. Druga do Bargłowa na kolonie, a trzecia w Łabętniku. Stamtąd rozkwaterowywali nas na Prusy Wschodnie ”.

Nie znamy liczby zabitych w trakcie trwania obławy. Poległa większość z ponad 150 partyzantów ze zgrupowania AKO Władysława Stefanowskiego „Groma”. Okrążeni przez żołnierzy Armii Czerwonej, stoczyli oni kilkudniową bitwę, rozpoczętą 12 lipca 1945 r., nad jeziorem Brożane. Rozbity został oddział „Groma”, a walczącemu wraz z nim oddziałowi Józefa Sulżyńskiego „Brzozy” udało się wyrwać z okrążenia. Wśród mieszkańców Sejneńszczyzny istnieje przekonanie, że nad jeziorem Brożane rannych i jeńców Rosjanie zabijali strzałem w tył głowy.

Rozstrzeliwano też w trakcie zatrzymania i konwojowania – w drodze do Augustowa zabity został Wacław Sobolewski „Sęk”, „Skała”, dowódca oddziału partyzanckiego. Warto pamiętać o poległych w czasie obławy – nie ma takiego wykazu i często mówiąc o ofiarach z lipca 1945 r. zawęża się je do osób umieszczonych na listach zaginionych.

W historii podziemia niepodległościowego na ziemi suwalsko-augustowskiej Obława Augustowska stanowi wyraźną cezurę. Rozbite zostały konspiracyjne struktury AK-AKO, a tropienie ocalałych ich członków trwało nadal i stało się łatwiejsze. Już w sierpniu 1945 r. grupa operacyjna PUBP w Augustowie, wraz z milicjantami augustowskiej KPMO, świadoma swojej bezkarności wobec braku silnego przeciwnika w postaci oddziałów partyzanckich, dokonała serii aresztowań na terenie powiatu. Przytoczę kilka przykładów: 15 sierpnia 1945 r. na terenie gminy Szczebro-Olszanka zatrzymano członków oddziału Waleriana Babkowskiego „Zagłoby”, w nocy z 30 na 31 sierpnia 1945 r.  został ujęty, a następnego dnia  zmarł na skutek odniesionych ran, Zygmunt Wasilewski „Martin”, dowódca plutonu. Podczas tej samej operacji zabity został Bernard Korniłowicz „Żbik” – także dowódca plutonu.

Dowódcy i aktywni członkowie konspiracji, którym udało się przetrwać obławę oraz wcześniejsze i wciąż trwające aresztowania, w obliczu dekonspiracji opuścili swój teren i osiedlili się w innych rejonach kraju. Tych, którzy będą nadal szukać schronienia w lesie przed terrorem umacniającej się władzy od jesieni 1945 r. będzie organizowało w swych strukturach Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”.

Jeśli chodzi o wpływ obławy na postawy miejscowej ludności osiągnięty został efekt zastraszenia, ale z drugiej strony też nieufności wobec władzy narzuconej takimi metodami. Obietnicom władz nie wierzono – z amnestii ogłoszonej w sierpniu 1945 r. w powiecie augustowskim i suwalskim skorzystało tylko około 30 osób. Obława stworzyła przepaść pomiędzy władzą a społeczeństwem – podział na my i oni był oczywistym skutkiem pacyfikacji.

W obławie, jak w 1995 r. podała strona sowiecka, w latach dziewięćdziesiątych, zaginęły 592 osoby. Rodziny zaginionych od razy przystąpiły do poszukiwań swoich bliskich.

Warto pokrótce prześledzić historię tych poszukiwań. Rozpoczął je tuż po obławie augustowski listonosz Michał Olechnowicz, którego syn – Stanisław zaginął w trakcie tej pacyfikacji. Próby tworzenia list osób wywiezionych podejmowane były kilkakrotnie. Sporządzane były one w gminach, problemem zajęło się także Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” – jedyna podziemna siła zbrojna na tym terenie, robiąc swoimi kanałami spisy osób zatrzymanych. Dodać należy, że rodziny zaginionych pisały gdzie się tylko da – do najwyższych władz państwowych i partyjnych. Wszystko bez rezultatu.

Tymczasem dramat tych rodzin polegał nie tylko na utracie najbliższych. Pozostały one bez ojców, dorosłych mężczyzn – często jedynych żywicieli rodzin – w bardzo trudnych warunkach bytowych.

Żony nie wiedziały, czy są wdowami, dzieci nie wiedziały, czy są sierotami. Narastały nierozwiązane problemy prawne, w tym majątkowe. Doprowadzało to w latach 50. do cywilnych rozpraw sądowych, w których zaginionym przypisywano sądownie bardzo różne daty śmierci.

Po 1956 r.  ze ZSRR powracać zaczęli zesłańcy. Październikowa odwilż dodała energii nowej fali poszukiwań osób zaginionych w obławie. Polski Czerwony Krzyż w Augustowie przystąpił do tworzenia list zaginionych. Włączyli się do tego księża, ogłaszając prośbę PCK z ambon. Po ustaleniu ponad tysiąca nazwisk władze partyjne zakazały kontynuowania starań.

W latach 1958-59 interwencji w sprawie zaginionych podjęli się posłowie: augustowianin Jan Kłoczko i poseł z Suwałk Adam Palczak. Skompletowali oni listę ponad 500 zaginionych, jednak ich próby dotarcia  do KC PZPR, a podobno i do Moskwy, nie przyniosły rezultatu.

Rodziny nadal wysyłały listy do  KC PZPR, do Władysława Gomułki, do innych instytucji. Bez skutku  – o tym nie wolno było mówić!

Temat obławy powrócił z całą intensywnością dopiero latem 1987 r.
z chwilą odkrycia grobów w okolicach Gib i powstaniem Obywatelskiego Komitetu Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 r. Ekshumacja z udziałem społeczeństwa rozwiała jednak nadzieje na to, że groby odnalezione pod Rygolą koło Gib są tymi poszukiwanymi.

Nie mogąc odnaleźć prawdziwych mogił ludzie chcieli mieć miejsce, które choć symbolicznie dawało poczucie łączności z zaginionymi w Obławie Augustowskiej – dlatego w Gibach powstał w 1991 r. symboliczny pomnik – miejsce pamięci o zaginionych.

                 Zbigniew Kaszlej 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *