23 stycznia 2019 | Zbigniew Kaszlej
Wojciech Batura o budowniczych Kanału Augustowskiego
 

Publikujemy referat Wojciecha Batury Działalność budowniczych Kanału Augustowskiego za granicą”, wygłoszony 6 grudnia 2018 r. w II Liceum Ogólnokształcącym w Augustowie im. Polonii i Polaków na Świecie na sesji Klubu Historycznego im. Armii Krajowej w Augustowie.
BaturaNa sesję przybyli: Dariusz Szkiłądź – Wicestarosta Augustowski, Krzysztof Czarnecki – zastępca dyrektora Zlewni w Augustowie Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Białymstoku, Roman Rogoziński – Nadleśniczy Nadleśnictwa Płaska, Tadeusz Wasilewski – były Nadleśniczy Nadleśnictwa Augustów, środowisko augustowskiego PTTK reprezentowały: Krystyna Korzeniecka i Irena Batura. Obecny był Łukasz Faszcza z Muzeum Ziemi Augustowskiej. Klub Historyczny im. Armii Krajowej reprezentowali: Maria Kisielewska, Wojciech Walulik oraz Danuta i Zbigniew Kaszlejowie. Temat sesji przyciągnął pasjonatów historii interesujących się dziejami Kanału Augustowskiego. Ważnym jej adresatem byli uczniowie II LO, bo referat poszerzył wiedzę o działalności Polaków na emigracji, czyli o patronie szkoły.
Gości powitała i podziękowała za organizację spotkania Barbara Koronkiewicz, dyrektor II LO.

Spotkanie stało się też okazją do podziękowania za współpracę z Wojciechem Baturą w roli kustosza Muzeum Ziemi Augustowskiej w związku z jego przejściem na emeryturę.  Danuta Kaszlej, Prezes Klubu Historycznego im. Armii Krajowej w Augustowie podzieliła się odczuciem, że odejście Wojciecha Batury z MZA zamyka pewną epokę w dziejach tej placówki, dlatego jest właściwym momentem, by wyrazić wdzięczność za wiedzę i wszelką pomoc otrzymaną od kustosza MZA.
Jednocześnie klubowa społeczność jest przekonana, że nie zmieni się trwające od początku istnienia Klubu Historycznego im. Armii Krajowej w Augustowie zaangażowanie Wojciecha Batury – członka klubowych władz od 2006 r. – w realizację misji klubu.
Działalność klubu opiera się na wiedzy i zaangażowaniu regionalistów. Nie tylko Wojtkowi, ale i Irenie Baturze zawdzięczamy trwanie od szesnastu lat na wysokim poziomie konkursu „Historia utrwalona na starej fotografii” – pełnią rolę jurorów i przewodników po arcyciekawych miejscach naszego regionu, których byśmy nie poznali gdyby nie coroczne objazdy historyczne.
Czekamy na dzielenie się wiedzą na forum klubu poprzez kolejne referaty, publikacje, wystawy i każdą inną formę a za to, co dotąd, dziękujemy na słodko i z fajerwerkami – powiedziała Danuta Kaszlej, gdy na auli znalazł się potężny tort a na nim, jako dekoracja, śluza Kanału Augustowskiego dla „specjalisty wąskokanałowego”, jak mówi o sobie Wojciech Batura. Nadmienić należy, że autorytet w dziedzinie historii techniki – prof. Bolesław Orłowski, z Instytutu Historii Nauki PAN – nazwał Wojciecha Baturę najwybitniejszym specjalistą w zakresie historii Kanału Augustowskiego. Podzielamy jego zdanie.tort

śluza na torcie

Reasumując: Wojciechowi Baturze dziękujemy za wszystko, co było i cieszymy się na kontynuację dobrej współpracy życząc, by etap życia bez konieczności codziennego chodzenia do pracy był czasem badań, publikacji, dzielenia się nagromadzoną potężną wiedzą i narastania nowej.

Poniżej prezentujemy fotoreportaż Macieja Godlewskiego z sesji Klubu Historycznego im. Armii Krajowej i – co najważniejsze – tekst wygłoszonego przez Wojciecha Baturę referatu, przygotowanego na tę klubową sesję.
Danuta i Zbigniew Kaszlejowie

 

[Not a valid template]

fot. Maciej Godlewski

Wojciech Batura
DZIAŁALNOŚĆ BUDOWNICZYCH KANAŁU AUGUSTOWSKIEGO ZA GRANICĄ

Wśród polskich oficerów udających się w wielkiej fali emigracyjnej po powstaniu listopadowym na Zachód Europy znaleźli się także budowniczowie Kanału Augustowskiego. Udowodnili oni w przybranych ojczyznach swoje kwalifikacje inżynierskie i zdobyli znaczące pozycje zawodowe, a wielu wiodło barwne życie. Gdy w 1847 roku w szwajcarskim Bernie umarł jeden z nich – podpułkownik Jan Paweł Lelewel, wówczas Edward Tadeusz Bieliński – były adiunkt Komitetu Artylerii i Inżynierów, podkreślił, że to właśnie Lelewel był najbardziej zasłużonym w stworzeniu naszego dzieła. Powoływał się na zdanie kolegów rozrzuconych po całej Europie, Syrii, Algierze i Meksyku… Chciałem pójść tropem, który wskazuje źródło. Niestety mam zbyt małą wiedzę, aby to uczynić. Spróbuję jednak odtworzyć znany mi dorobek inżynierów, którzy praktykowali przed 1831 rokiem przy realizacji połączenia Narwi z Niemnem. Uczyli się praktycznie przy nim zawodu hydrotechnika albo szerzej inżyniera komunikacji.

Zanim omówię osiągnięcia poszczególnych osób, muszę zaznaczyć, że na emigrację udała się mniejszość żołnierzy armii polskiej. Większość przyjęła carską amnestię, czasem po wielkich perypetiach, naciskach Prusaków lub Austriaków… Osoby nie uczestniczące bezpośrednio w walce, a więc właśnie budowniczowie umocnień wojskowych, mieli od razu ułatwienie w tym zakresie, a (o ile nie byli zamieszani w Noc Listopadową) nawet mogli się starać o przyjęcie do armii rosyjskiej. Z tej okazji skorzystał dyrektor generał Jan Chrzciciel Malletski de Grandville (pracował potem przez osiem lat w Kronsztadzie) i jego przyjaciel gen. Piotr Bontemps, który miał żyłkę wynalazczą i zginął podczas eksperymentów pirotechnicznych w Moskwie. To, że niektórzy z nich wybierali emigrację, bardziej wynikało z ich postawy ideowej (w żadnym stopniu nie można iść na współpracę z wrogiem ojczyzny) i kalkulacji politycznej (wiara w powrót nad Wisłę z rewolucyjnymi siłami Europy szlakiem Napoleona) niż z obaw przed represjami.

Obraz1

Zacznę od oficera wielkich cnót, wybitnych zdolności, który budził powszechną niechęć wywyższaniem się, co usprawiedliwiały jego wiedza i doświadczenie. Wojciech Chrzanowski (1793-1861), który zakończył służbę w wojsku polskim w stopniu generała dywizji, miał otwartą drogę do olbrzymiej kariery… To, że pracował na Kanale Augustowskim wiemy jedynie z listu wysłanego przez Ignacego Prądzyńskiego z Augustowa do rodziny 19 lipca 1824 roku. Nie był tu długo, bowiem skierowano go do regulacji i pomiarów Narwi, co wiązało się także z urzeczywistnieniem drogi wodnej Wisła – Niemen – Bałtyk. Jednocześnie uczestniczył w pracach nad mapą topograficzną Królestwa Polskiego. Wyrwała go z tych dość monotonnych działań wojna bałkańska. Wielki Książę Konstanty, którego ambicją było mieć najlepiej wyszkoloną armię świata, nie zgodził się wesprzeć brata – cara Mikołaja I oddziałami liniowymi w walce z Turkami. Ponieważ jednak armia rosyjska cierpiała na duży niedostatek dobrze wyszkolonych specjalistów sztabowych i inżynierów, zgodził się, by zasilili ją polscy ochotnicy. Była to jedyna realna możliwość awansu, więc z rekrutacją nie było problemu. Chrzanowski szybko znalazł uznanie w oczach Rosjan, a byli to wybitni dowódcy feldmarszałek Ludwik Wittgenstein i gen. Karol Ferdynand Toll …. W powstaniu zaprezentował postawę pragmatyczną. Niechętny zrywowi, jako nie mającemu w jego oczach większych szans powodzenia, uznał za swój obowiązek – skoro doszło do wybuchu, prowadzić działania energicznie, by Rosjanie mieli duże trudności w jego stłumieniu. Był autorem śmiałych ofensywnych planów i pewien czas od 26 lutego do 3 maja 1831 roku spełniał funkcję szefa sztabu głównego. Był to czas największych sukcesów. Zwolennik wydania walnej bitwy, nie mógł zrozumieć kunktatorstwa Skrzyneckiego i marnowania wyłaniających się szans pobicia wroga. W końcu doszło do scysji z naczelnym wodzem, w trakcie której wykrzyknął : „Walczymy jak tchórze!”. Po utracie stanowiska objął dowództwo odrębnego korpusu. Operował w okolicach Zamościa. Znakomicie poradził sobie w tej funkcji. W przeciwieństwie do kilku swoich kolegów, wykazujących indolencję w tzw. wyprawie łysobyckiej na gen. Rűdigera, nie dał się pobić nieprzyjacielowi. Jako gubernator Warszawy żelazną ręką poskromił wystąpienia ludu, stąd otoczony był nienawiścią środowisk radykalnych, związanych z Towarzystwem Patriotycznym. Po klęsce w bitwie warszawskiej nie miał wyjścia (groziła mu kulka od tych nieugiętych), więc oddał się w ręce wojsk rosyjskich. Buntowników zsyłano w głąb Rosji. Tymczasem dawni jego przełożeni z wojny bałkańskiej, doceniając wiedzę i umiejętności Chrzanowskiego zaprotegowali wielkiemu Księciu Michałowi, by przyjąć go do wojska rosyjskiego. Była to propozycja nie do odrzucenia. Chrzanowski wstępując do wrogiej armii, uzależnił to od uzyskania urlopu trzymiesięcznego w celu skontrolowania majątku, znajdującego się w Krakowskiem, poza granicami wpływów Rosji. Skorzystał z okazji i za paszportem francuskim zbiegł do Francji. Tam zetknął się z nienawiścią większości emigrantów. Brano go wręcz za szpiega rosyjskiego. Ostatecznie zgłosił się do Księcia Adama Czartoryskiego z projektem przygotowania mapy Polski, przydatnej dla celów powstańczych. Dość powiedzieć, że pomimo niedostatku środków finansowych tzw. Mapa Chrzanowskiego, a w zasadzie atlas z 48 arkuszy w skali 1: 300 000, przy której pod jego kierunkiem we Francji pracowało przez ponad dwadzieścia lat kilku polskich oficerów, powstała przy korzystaniu wyłącznie ze źródeł pośrednich. Była na tyle dokładna, że przydała się w następnym powstaniu. Dużą rolę odegrał zapis testamentowy generała Ludwika Michała Paca i subwencje Czartoryskiego. W powstaniu styczniowym, którego Chrzanowski nie dożył, wykorzystywano także opracowane przez niego regulaminy i podręczniki taktyki rozmaitych rodzajów broni.

Jako agent Czartoryskiego został on kilkakrotnie wysyłany przez rząd brytyjski do Turcji. W 1833 i 1836 roku badał tamtejsze stosunki i podawał czynnikom rządowym projekty reform, tak wojskowych i jak administracyjnych. W 1836 roku wstąpił do wojska tureckiego, zajmując się jego reorganizacją. Za każdym razem musiał opuszczać Stambuł po protestach dyplomatów rosyjskich lub pruskich. W 1838 roku w przededniu wojny sułtana z paszą Egiptu Mehmedem Alim jako obywatel brytyjski zgłosił się tam ponownie z myślą objęcia ważnego dowództwa, ale znowu przeciwdziałanie państw zaborczych, wspierających sułtana, uniemożliwiło realizację tego zamiaru. Zwiedził wówczas Azję Mniejszą, Kurdystan, Syrię, Mezopotamię, badając możliwości mobilizacyjne na wypadek wojny z Rosją. W Bagdadzie organizował korpus kawalerii arabskiej. Próbował także wspierać górali kaukaskich w walce z Rosją. Przygotowywał mapy i plany zwiedzanych okolic.

Zdając sprawę z wybitnej znajomości sztuki wojskowej Chrzanowskiego próbowano go zagospodarować i w latach następnych. Podczas Wiosny Ludów sprzeciw demokratów uniemożliwił objęcie dowództwa w wojsku papieskim i w Poznańskiem. Królestwo Sardynii po klęsce pod Custozzą w wojnie z Austrią potrzebowało dobrego sztabowca. W stopniu generała – lejtnanta w grudniu 1848 roku objął stanowisko szefa sztabu, zajmując się szybką reorganizacją wojska, wyszkoleniem i podniesieniem morale. Doceniając działania na tym polu król Karol Albert mianował go naczelnym wodzem, lecz ten stanowiska nie objął. Licząc na zaangażowanie Austrii na Węgrzech stronnictwo wojenne chciało przyśpieszyć działania w celu opanowania Lombardii. Chrzanowski sprzeciwiał się temu, motywując słabością sił i niedostatecznym przygotowaniem. Jednak zaplanował manewr zaczepny pod Nowarą, który zakończył się klęską 23 marca 1849 roku. Pomimo porażki, cieszył się nadal zaufaniem rządu. Wiosną 1850 roku złożył dymisję. Chrzanowski nie zdecydował się też na propozycję objęcia w 1853 roku dowództwa wojsk tureckich na Kaukazie, poprzestając na udzielaniu rad Brytyjczykom, m.in. występując na rzecz uciemiężonych w państwie tureckim narodów. Zmarł w Paryżu 26 lutego 1861 roku.

Obraz2

Wspomniany Jan Paweł Lelewel, młodszy brat Joachima (znakomitego historyka, członka Rządu Narodowego, przywódcy lewicy powstańczej i emigracyjnej), jako adiutant dyrektora dowódcy Korpusu Inżynierów gen. Jana Malletskiego de Grandville zajmował się m.in. umacnianiem twierdzy w Zamościu, a od 1826 roku budową naszego kanału. Podejmował się tu najtrudniejszych robót jako tzw. inżynier wydziałowy. Kierował budową zatopionej wśród moczarów śluzy Swoboda, wytyczał przez bagna nadniemeńskie przekop Kurkul, tworzył największą – trójkomorową – śluzę w Niemnowie… Zdążył jeszcze w 1830 roku zaprojektować siedmioprzęsłowy most łukowy przez Wisłę w Warszawie oraz zjazd do niego z Placu Zamkowego, a po stronie praskiej przystań dla rzecznych statków handlowych. Odbył ze swoim przełożonym podróż do Petersburga, gdzie zapoznał się zarówno z portem w Kronsztadzie, jak i zakładami przemysłowymi. W czasie powstania kierował umacnianiem przedmościa praskiego, potem jako wicekomendant reduty kierował nie tylko inżynierią ale i artylerią, a w chwilach bezpośredniego zagrożenia prowadził działania wywiadowcze. Po upadku Warszawy znalazł się w sztabie Naczelnego Wodza gen. Macieja Rybińskiego i wraz z nim przekroczył granicę pruską. Został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari i awansowany do podpułkownika.

We Francji rząd skoszarował Polaków w rozmaitych garnizonach, rozrzuconych po całym państwie, wypłacając niewielkie zasiłki i zakazując pracy. Lelewel zasilił jeden z największych zakładów (koszar), grupujących wygnańców – w Besançon, gdzie wybrano go do Rady czyli samorządu. Tam stał się jednym z najaktywniejszych działaczy wolnomularskich i węglarskich (karbonariuszy). Przypomnę, że wolnomularstwo zwane też masonerią to międzynarodowy, tajny ruch społeczny, który miał na celu duchowe doskonalenie człowieka i braterstwo ludzi różnych religii narodowości i poglądów. Miał cały obrzęd nawiązujący do symboliki średniowiecznych budowniczych katedr, a podstawową formą były loże. Karbonariusze nawiązywali do węglarzy, bractwa wypalających węgiel drzewny. Ich podstawową formą organizacyjną były poręby. Także działali tajnie i występowali przeciw absolutyzmowi, tworząc zaczyn demokracji. Była to więc organizacja polityczna. W 1833 roku studenci z Frankfurtu nad Menem przygotowali wystąpienia rewolucyjne i nawiązali kontakt z naszymi oficerami. Łamiąc przepisy porządkowe władz francuskich, trzystu naszych oficerów uformowało Hufiec później nazwany Świętym i udało się im na pomoc. Kwatermistrzem tej wyprawy dowodzonej przez pułk. Ludwika Oborskiego został właśnie Lelewel. Okazało się, że ruchawka, która miała objąć całe Niemcy, skończyła się po kilku godzinach. Nasi znaleźli się w bardzo trudnym położeniu, bo granice Francji zostały dla nich zamknięte i utracili prawo do zasiłków. W tej sytuacji kwatermistrz skierował kolegów do Szwajcarii, gdzie starał się dla nich znaleźć oparcie. Szwajcaria była podminowana, bo pomiędzy kantonami niemiecko – a francuskojęzycznymi dochodziło do konfliktu. Tymczasem z Polakami nawiązał kontakt Giuseppe Mazzini, włoski rewolucjonista, planując wyprawę do Sabaudii. Lelewel miał dość awantur, nie mających szans powodzenia. Zgodnie z jego przewidywaniami sprawa zakończyła się kompromitująco i władze szwajcarskie wyaresztowały uczestników. Wielu z nich trafiło wówczas do Anglii, a nawet do Ameryki… Sam Lelewel z kilkoma swoimi towarzyszami znalazł przychylność władz kantonu Berno. Osiadł tam na stałe. Pierwszym zadaniem zleconym przez władze było opracowanie w 1834 roku projektu osuszenia bagien Seelandu, a następnie kierowanie wykonaniem tych prac, mających istotne znaczenie dla rolnictwa, warunków zdrowotnych i komunikacyjnych pięciu sąsiadujących z owym obszarem kantonów. Pomyślne i fachowe przeprowadzenie tego przedsięwzięcia spowodowało mianowanie Lelewela w 1837 r. naczelnym inżynierem kantonu berneńskiego i powierzenie mu kierownictwa miejscowej dyrekcji dróg i mostów. Na tym stanowisku projektował i wykonywał rozmaite budowle, zajmował się regulacją rzek oraz naprawą i modernizacją dróg. Prowadził m.in. tego rodzaju roboty na traktach łączących Berno z Lucerną i Bazyleą, zaprojektował i zbudował śluzę na rzece Aar w pobliżu Berna, most na rzece Kander oraz kanał łączący jeziora Turn i Brienz w Interlaken. Zaprojektował też duży (o wys. 44 m) murowany most Tiefenaubrücke na rzece Aar pod Bernem, zbudowany już po jego śmierci w 1850 r. i nazwany na jego cześć. Zorganizował on w sposób nowoczesny kantonalną służbę inżynierską, w której zatrudniał m.in. fachowców Polaków. W biurze dyrekcji dróg i mostów prowadził kursy techniczne dla młodzieży. Opracował perspektywiczne projekty urbanistyczne rozwoju Berna. Sporządził cały album pięknie wyrysowanych projektów mostów z myślą o wykorzystaniu tych pomysłów w przyszłości. W wolnych chwilach malował z talentem akwarele (w młodości był uczniem znanego malarza Zygmunta Vogla). W 1843 r. odwiedził brata Joachima w Brukseli, prowadził też z nim obszerną korespondencję, m.in. udzielając mu rad dotyczących sporządzania rysunków monet, budowli i pomników. Trzeba wspomnieć, że już w 1818 r. wykonując ilustracje do dzieł Joachima stał się pionierem techniki litograficznej w Polsce.  Czuł się zawsze związany z wydarzeniami w naszym kraju, m.in. podpisał akt powstania krakowskiego w 1846 roku.  Zmarł 9 kwietnia 1847 r. w Bernie po kilkudniowej chorobie pochodzącej z zapalenia kiszek.  Od wszelkich opinii bardziej wymowny jest szczery żal wielkiego filozofa – Bronisława Trentowskiego. Gdy przekazywał w liście wiadomość o śmierci Jana P. Lelewela, skomentował: „Odchodzą najlepsi ludzie naszej emigracji”.

Obraz3

Najbardziej spektakularna kariera czekała Augusta Szultza – budowniczego śluzy w Przewięzi. W ciągu kilku lat kampanii rosyjsko-tureckiej na Bałkanach 1828-29 roku i polsko-rosyjskiej 1831 roku awansował aż o cztery stopnie – od porucznika do podpułkownika. Aż wierzyć się nie chce – za prace budowlane! Twierdzę Modlin, w której był szefem inżynierii, doprowadził do takiego stanu, i to bez większych funduszów, że budziła uznanie kolejnych wodzów naczelnych powstania. Na emigracji we Francji znalazł się w Besançon i tak jak Lelewel wszedł do związków karbonaryjskich. Z ramienia demokratycznego Komitetu Emigracji Polskiej generała Józefa Dwernickiego został wysłany do Egiptu, aby obserwować starania wysłannika partii arystokratycznej – generała Henryka Dembińskiego, który pertraktował z władcą tego kraju – paszą Mehmetem Ali – nad powołaniem polskich legionów. Co ma kraj piramid do sprawy polskiej? Akurat zanosiło się na wojnę powszechną, bo krzyżowały się na Bliskim Wschodzie interesy polityczne Francji z rosyjskimi. Ambitny pasza sięgał po prymat w Imperium Osmańskim, opanował w starciu z sułtanem Syrię i Palestynę. Nie zdążył zająć Anatolii i Stambułu, bo na odsiecz sułtanowi przybył rosyjski korpus ekspedycyjny. Dla Polaków iskrzenie na Wschodzie stanowiło szansę na wojnę powszechną – jednak niewyzyskaną. Upadł pomysł legionów. Szultz postanowił pozostać. Zmienił nazwisko na Jussufa agę, wyznanie na mehometańskie i wstąpił do służby Egiptu, kolejno awansując na dowódcę inżynierii wojskowej i u schyłku życia głównego doradcę technicznego seraskieratu (rady przybocznej władcy). Zajmował się studiami nad odtworzeniem Kanału Faraonów między Nilem a Morzem Czerwonym, poszukiwał węgla w Libanie, budował fortyfikacje. Europejską sławę zyskał jako autor potężnych umocnień na pograniczu turecko-syryjskim w górach Taurus – Kűlek Bogaz. Jeszcze większy rozgłos zdobył w 1840 roku tragiczną obroną osamotniej twierdzy Akra (Ako) przed atakiem floty angielskiej, austriackiej, pruskiej i francuskiej, wspierającej desant turecki. Wtedy nastąpiło w grze bliskowschodniej odwrócenie sojuszów i wyrugowanie stamtąd wpływów rosyjskich. Jeszcze na łożu śmierci w 1853 roku podkreślił łączność z narodem, przekazując testamentem dużą część pokaźnego majątku na potrzeby kulturalno-oświatowe emigracji, głównie Biblioteki Polskiej w Paryżu.

Losy pozostałych osób też są ciekawe. Byli i tacy, którzy niestrudzenie szukali swego miejsca w życiu. Do nich należał Edward Tadeusz Bieliński – nadzorca pierwszej „wapielni” w Białobrzegach i twórca fundamentów śluzy Kudrynki. Po włóczędze, zahaczającej m.in. o Szwajcarię, gdzie już w 1833 roku był inżynierem kantonalnym, Węgry, na stałe osiadł w Galicji – we Lwowie. To w stolicy prowincji zajmował się i planami użeglownienia Dniestru i towarzystwem ubezpieczeniowym. Niestety społeczeństwo i władze kraju niespecjalnie się interesowały tymi inicjatywami. Jego przyjacielem był popularny wówczas poeta, geograf wykładający na Uniwersytecie Jagiellońskim – Wincenty Pol, który wyrażał się o nim per „złoty major”. Wiadomo, że jeden z bohaterów eposu kanału bawił się w masonerię, w gorących dniach rewolucyjnych 1848 roku tworzył we Lwowie gwardię narodową. Powszechnie budził szacunek swymi odznaczeniami bojowymi. Złoty krzyż Virtuti Militari zdobył w maju 1831 roku za budowę pod ogniem nieprzyjaciela mostu pod Łączką.

Po odbyciu zaszczytnej kampanii powstańczej, w trakcie której otrzymał stopień majora, na emigrację do Francji trafił budowniczy dwukomorowej śluzy Paniewo i komory w Kudrynkach – Michał Horain. Przez pewien czas był naczelnikiem sekcji na Kanale Marsylskim, potem zaś cenionym inżynierem kolejowym. Muszę tu wyjaśnić – pełnił obowiązki inżynierskie ale z pensją konduktora czyli technika, bowiem Francuzi nie uznawali tytułów osiągniętych poza ich krajem. Przed śmiercią wrócił do kraju i zmarł w 1867 roku w Mińsku Litewskim.

Natomiast już nie wrócił prawdziwie „niespokojny duch” – konduktor czyli pomocnik inżyniera Julian Dmochowski, znany na naszym gruncie m.in. z wykonywania kopii planów śluz, który wywalczył stopień oficerski w powstańczej artylerii. W 1833 roku wspomagał liberalną rewolucję w Portugalii, zaciągając się jako ochotnik do legii generała Bema. Ostatecznie nie doszło do jej sformowania. Osiadł w Bordeaux (Francja) i pracował w charakterze rządowego konduktora dróg i mostów, był doceniany i awansowywany. Dożył hucznych obchodów 50-lecia powstania listopadowego.

Obraz4

Na zakończenie przedstawię sylwetkę kontrowersyjną – przedsiębiorcy, który był dostawcą najlepszej jakości wapna na budowy kanałowe. Uważam ją za najbarwniejszą, więc poświęcę jej więcej miejsca. Był nią właściciel majątku Stara Hańcza w dzisiejszym Suwalskim Parku Krajobrazowym, deputowany na sejm, członek najwyższych władz polskiej masonerii (Wielki Wschód Polski) – Tomasz Bogumił Jan książę Światopełk – Mirski. Od razu podkreślę, że ten tytuł jest wątpliwy, bowiem Jaśnie Oświecony Książę w Sejmie Królestwa Polskiego reprezentował gmin czyli pospólstwo, jednak uzyskał wkrótce potwierdzenie urzędowe w heroldii polskiej, a potem po latach także rosyjskiej… Podobno korzystał z protekcji Mikołaja Nowosilcowa, carskiego komisarza w Warszawie. Majątek miał zadłużony, lecz nie przeszkadzało mu to w podejmowaniu inicjatyw społecznych. Wsparł powstanie listopadowe. Kiedy Suwałki zajął na krótko korpus generała Giełguda, maszerujący na Litwę, jego dowódca zamarzył, by powołać rząd powstańczy Litwy. Powołał Mirskiego na ministra spraw zagranicznych. Ten stanowiska objąć nie mógł, bo po krótkiej kampanii na Wileńszczyźnie i Żmudzi, siły polskie nieudolnie prowadzone wycofały się do Prus. Giełguda oskarżono o zdradę i znalazł się nawet taki, który go na oczach żołnierzy zastrzelił. Mirski powrócił na Suwalszczyznę i wystąpił z płomiennym manifestem o kontynuowanie walki. Skupiło się przy nim sporo żołnierzy-rozbitków z innych oddziałów i ochotników. Sprawował dowództwo tylko oficjalnie, bo rzeczywiście kierował działaniami zawodowy wojskowy – major Stanisław Bagiński. „Naczelnik” nawet mu przeszkadzał, bo nie licząc się z realiami snuł plany poruszenia całej Litwy i potrafił przesadnie oceniać swoje położenie, wprowadzając w błąd co do swego znaczenia i wielkości nawet dowództwo naczelne sił zbrojnych, np. generała Henryka Dembińskiego. Partyzantka przerywała komunikację między siłami rosyjskimi, a nawet przejściowo kontrolowała północną część województwa. Doszło wówczas do kilku spektakularnych sukcesów, m.in. 4 września 1831 roku został zajęty Augustów. Gdy widmo klęski stało się oczywiste, 27 września oddział został rozwiązany, a większość razem z „dowódcą” schroniła się w Prusach. 3 października otrzymał on od gen. Rybińskiego krzyż kawalerski Virtuti Militari. Stamtąd próbował uzyskać carską amnestię, ale bezskutecznie. Przywódców partyzantki zazwyczaj wieszano. Nie pozostawało nic innego, jak razem z rodziną udać się do Francji. W Paryżu był już na początku lutego 1832 roku.

Mirski początkowo trafił do departamentu Indré, w centralnej części kraju, gdzie kierował zakładem w Châteauroux, następnie Levroux. Szybko zyskał zaufanie zarówno francuskiej administracji jak i emigrantów, których reprezentował. Choć z przekonań był konserwatystą, nawiązał kontakt z demokratycznym Komitetem Narodowym Polskim i z Joachimem Lelewelem. Niebagatelną rolę odgrywały zasiłki przydzielane emigrantom za pośrednictwem tego komitetu w wysokości 120 franków. Po pół roku naraził się kolegom „gałgańskim” projektem podzielenia wychodźców wedle miejsca urodzenia. Tych z Galicji i z Poznańskiego namawiał do powrotu do domu. W listopadzie 1832 roku przeniósł się do Paryża. Pozował na wielkiego pana, nosił (nie mając żadnych uprawnień) mundur generalski, otaczał się dworem i służbą (której nie płacił), szczycił się pochodzeniem to od Piasta, to od Ruryka (protoplasty carów rosyjskich), sugerował, że jest idealnym kandydatem na króla polskiego, knuł intrygi i podejmował działania niezbyt dla uchodźców korzystne. Lubił żyć wystawnie i hulaszczo. Efektem były potęgujące się długi. Zakupił dobra na kredyt, którego nie był w stanie spłacić. Już wcześniej zainteresował się pomysłami rządu francuskiego tworzenia legii polskich w świeżo podbitej Algierii. Wychodził więc im naprzeciw z ideą organizacji tam kolonii wojskowej złożonej z wolontariuszy różnych narodowości. Zwracał przy tym uwagę na konieczność dostosowania mundurów i ekwipunku do warunków klimatycznych. Wykazywał prawdziwą inwencję w podsuwaniu władzom rozmaitych projektów. Nawet biskupa Marsylii naciągnął na pożyczkę na akcję misyjną w Afryce.

Wreszcie bez grosza przy duszy, zbrojny w wiarę w dobrą przyszłość i rekomendacje wpływowych osób, trafił do Algieru. Tam za przyrzeczenie spodziewanego majątku żony (z domu Nostiz- Jackowska), którą przedstawiał jako bliską krewną króla pruskiego, i sprowadzenie 1500 rolników polskich, uzyskał koncesję na kolonizację znacznego i żyznego obszaru we wschodniej części Mitidży, na południe od stolicy kraju (Algeru), którego centrum stała się farma Rassauta. Znowu objawił on rozmach i geniusz organizatorski, przełamując trudne warunki naturalne i skomplikowaną sytuację społeczną. Poszerzył znacznie nadanie rozmaitymi transakcjami. Zbudował fermy, obory, stajnie, kuźnie, warsztat stolarski, rzeźnię, kantynę, mieszkania dla służby, szkoły (dostosowane do narodowości), bezpłatny szpital i aptekę. Założył plantacje morwowe, figowe, oliwek, kukurydzy i bawełny. Stworzył więc krainę miodem i mlekiem płynącą. Ściągał Francuzów i Niemców, bo Polacy trzymali się z boku. Udało mu się osadzić na roli nawet koczownicze plemię Ariba. Szanując miejscowe zwyczaje stał się autorytetem dla szejków. Produkcja za kredyty szła pełną parą. Składali się na fundusze głównie bankierzy z Marsylii. Powstała nawet spółka komandytowa z milionowym kapitałem. Jednej rzeczy przedsiębiorca nie docenił – braku popytu. W dodatku w międzyczasie szalała epidemia malarii, a dużo zniszczeń spowodowało powstanie Kabylów, narodu pochodzenia berberyjskiego. Impreza skończyła się wielkim krachem i utratą koncesji, ale za nią zapłacili inni.

Mając nóż na gardle, ścigany przez wierzycieli, Mirski musiał opuścić Francję. Początkowo myślał o Belgii. Jednak zintensyfikował prośby o ułaskawienie u cara. Wpadł na kolejny pomysł, przeszedł na prawosławie, przybierając imię Iwan, wystosował 20 lutego 1843 roku do swego syna Dymitra list otwarty, rozpropagowany w formie ulotek, w którym wskazywał, że wiara prawosławna jest „naturalnym kościołem Słowian”, że wszystkie nacje pobratymcze powinny łączyć się pod berłem rosyjskiego władcy, a ich polityczna jedność jest warunkiem odrodzenia się i potęgi całej Słowiańszczyzny. Wywołał tym straszną burzę na emigracji, która odrzucała jakąkolwiek formę paktowania z zaborcą. I nie mając żadnych gwarancji, zdecydował się na powrót do kraju. Car nie bardzo wiedział, co robić z takim podejrzanym osobnikiem. Na rok wysłał go do karnych kaukaskich batalionów na prostego żołnierza. Tam nasz bohater zaprzyjaźnił się z księciem gruzińskim z dynastii Bagratydów, a potem związał węzłem małżeńskim z jego córką Wierą syna Mikołaja. Oczywiście, nowy protektor miał dobre stosunki w Petersburgu i dobrotliwy car ostatecznie złagodził stanowisko, ba, chętnie przyjął na dwór dawniej polskiego, teraz ruskiego, księcia z przybranym rodowodem. Majątków nie zwrócono, ale została przyznana roczna pensja 7000 rubli dożywotnio, dla synów po 3000 rb. Synowie obrali kariery w wojsku rosyjskim, dochodząc do rang generalskich. Ożenili się z arystokratkami rosyjskimi. Najstarsza córka (z pierwszego małżeństwa z Katarzyną Maleszewską) – Katarzyna została damą dworu. Dymitr był namiestnikiem Kaukazu. Jego syn (czyli wnuk naszego bohatera) Piotr objął generał -gubernatorstwo wileńskie, a nawet krótko – 1904 r. – sprawował stanowisko drugie pod względem ważności w rządzie – ministra spraw wewnętrznych Rosji, był uznawany za „liberała”. Syn Mikołaj – generał jazdy, ataman kozaków dońskich – zakupił w 1895 roku od Radziwiłłów zamek w Mirze, jako rzekome gniazdo rodowe. Kiedy i gdzie i w jakich okolicznościach Iwan Francewicz Światopełk – Mirski – jeden z budowniczych Kanału – zakończył życie, nie wiemy. Podobno zmarł w 1868 roku, a więc w sędziwym wówczas wieku 80 lat.

Myślę, że czeka nas więcej podobnych odkryć w miarę rozpoznawania materiałów historycznych. Kto w końcu lat 40. XIX wieku działał w Meksyku, Algierii i Syrii na razie nie wiemy…. Nie znamy przecież wszystkich budowniczych Kanału. Wszakże z robotnikami było ich 7 tysięcy.

Portrety Wojciecha Chrzanowskiego, Jana Pawła Lelewela i Tomasza Bogumiła Jana Światopełk – Mirskiego pochodzą ze zbiorów Wojciecha Batury. Portret Augusta Szultza pochodzi ze zbiorów Muzeum Małachowianki w Płocku. Obraz  na podstawie oryginalnej litografii wykonał Stanisław Płuciennik.

Wpis dodano w kategoriach: Aktualności, Sesje klubu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *